ESQUIRE: Niedopasowanie seksualne bywa oficjalną przyczyną rozwodów. Niezgodność w łóżku niszczy związek?
MICHAŁ LEW-STAROWICZ: Oczywiście. Życie seksualne jest ważne na wielu płaszczyznach. Pogłębia bliskość między partnerami, pozwala doświadczyć szeroko pojętej przyjemności i spełnienia seksualnego, jest także pewnego rodzaju wymianą w związku. Do tego dołóżmy jeszcze sprawy biologiczne, ewolucyjne. Ludzie dobierają się także na zasadzie wzajemnego seksualnego przyciągania, zwanego popularnie „chemią”.
Jaki procent par ma problemy z niedopasowaniem erotycznym?
Trudno o statystyki, bo nikt nie przeprowadził takich badań. Zjawisko możemy rozpatrywać z różnych punktów widzenia. Jeśli mówimy o „chemii”, to za dobranie odpowiada wiele czynników związanych z postrzeganiem wzajemnej atrakcyjności, w tym słynne feromony. Za tym idzie większe pożądanie. Pary, które tego naturalnie nie doświadczają, miewają większe trudności. Ale też ludzie, w przeciwieństwie do zwierząt, mogą modyfikować swoją atrakcyjność seksualną, stosując perfumy, balsamy, depilacje, operacje plastyczne (np. powiększanie piersi). W ten sposób zmieniają swój naturalny przekaz seksualny.
Przychodzi pacjent do lekarza i…
Pacjentka. I mówi, że nie układa się jej życie seksualne z partnerem. Związek trwa wiele lat. Ona twierdzi, że jest oziębła, bo nie chce współżyć tak często jak on. I nagle spotyka innego. Wszystko się zmienia, ona ciągle ma ochotę na seks. Deklaruje: „Nikt mnie nigdy nie pociągał tak bardzo”. Ale czy ta kobieta i jej poprzedni partner na pewno byli niedopasowani? Nie, bo wtedy by się ze sobą nie związali na tak długo. Połączyły ich inne rzeczy, jak bliskość, przyjaźń, podobne spojrzenie na świat, chęć stworzenia rodziny.
Ale co zrobić, jeśli niedopasowanie jest skrajne? Ktoś chce uprawiać seks tradycyjnie, a jego partner na przykład tylko w stylu sado-maso. Czy to musi oznaczać rozstanie?
Każdy podejmuje taką decyzję indywidualnie. Wszystko zależy od tego, jak wysoko w hierarchii naszych potrzeb jest seks. Często na początku związku nie ujawniają się różnice w temperamentach. Pierwsza faza zakochania sprawia, że oboje partnerzy mają często ochotę na seks i jest to korzystne dla rozwoju więzi. Ale po dwóch latach jedna osoba nadal chce się kochać dzień w dzień, natomiast temperament drugiej wraca do poziomu „sprzed zakochania”, czyli raz w tygodniu. Część par uzna, że takie niedopasowanie przekreśla związek, natomiast inne stwierdzą: „No szkoda, mogłoby w łóżku być lepiej, ale grunt, że się kochamy i rozumiemy, seks nie jest dla nas najważniejszy”. Każdy ma inne potrzeby, inny temperament, a i dopasowanie seksualne nigdy nie jest zero-jedynkowe. Ludziom pomaga także inteligencja erotyczna. Z biegiem czasu możemy rozwijać różne scenariusze, swoją seksualność jako pary, poszukiwać różnych form zaspokojenia.
Ustalmy dla pewności, na czym ta niezgodność seksualna polega?
To sytuacja, gdy pojawia się wyraźny rozdźwięk pomiędzy potrzebami co do częstotliwości lub jakości zbliżeń seksualnych w związku. Uwaga: nie zawsze musi być to problem permanentny! Wiele par mierzy się z przejściowym niedopasowaniem. Klasyczny przykład to rodzice małego dziecka. Kobieta po porodzie potrzebuje czasu, aby dojść do siebie, a zaangażowanie w wychowanie sprawia, że mniej myśli o seksie.
Co robić, jeśli mamy w związku problem niezgodności seksualnej?
Zacząć od rozmowy w cztery oczy. Tylko nie może ona polegać na obwinianiu się, użalaniu. Chodzi o rzeczową diagnozę, co się dzieje, z czego wynika problem, jakie mamy potrzeby i oczekiwania, a wreszcie: co możemy zrobić. Dla par, w których przyczyną jest rutyna, dobrym i prostym pomysłem jest zwyczajna randka. Stworzenie specjalnej atmosfery tylko we dwoje, oderwanie się od kłopotów, codzienności, krótki wyjazd. Może zdarzyć się, że bez specjalnych rozmów będą mieli udany seks. A jeśli to nie pomaga, warto iść do seksuologa, bo eskalacja problemu może powodować, że dystans między partnerami będzie się powiększał.
Zaczyna się od kłótni o kredyt, a kończy na wyrzutach, że źle nam w łóżku?
Albo odwrotnie. Zaczyna się kłótnią o seks lub jego brak, a kończy na innych obszarach. Im szybciej zaczniemy rozmawiać o problemach seksualnych, tym lepiej, bo inaczej mogą zacząć negatywnie wpływać na inne sfery życia. I sprawić, że bycie razem stanie się trudne lub nawet niemożliwe.
"Esquire" nr 04 lipiec/sierpień 2017, str. 28